W naszym kraju niewiele się mówi o chorobach dotyczących odżywiania. Diety oraz wszelkie sposoby na zrzucenie zbędnych kilogramów i dbanie o ładną sylwetkę jak najbardziej. Nie słychać natomiast o drastycznych konsekwencjach związanych z „paniką” bycia normalną. Co to znaczy? Tyle, że większość młodych i nie tylko, osób boryka się z psychicznymi konsekwencjami uzależnienia od jedzenia, czy niejedzenia, doprowadzając swoje ciało do wyniszczenia, destrukcji siebie, wyniszczenia organizmu, zniszczenia swojego życia, życia w ogóle.
Anorektyczka, bulimiczka stało się powszechnym wyznacznikiem osób, które nie są chore, tylko „głupie”. W mniemaniu większości osób to wymyślony sposób na zwrócenie na siebie uwagi i pewnie początkowo właśnie tak to wygląda, jednak osoby te nie myślą o tym, że pakując się w pułapkę uzależnienia od jedzenia, czy niejedzenia, mogą natknąć się na „minę” w postaci utraty życia nawet, brakiem akceptacji siebie, depresją, włączając w to całe rodziny, które nie potrafią pomóc, nie wiedzą co może być dobre, a jak mogą zaszkodzić swoim zachowaniem.
Niestety co raz więcej osób szuka sposobu na poradzenie sobie z trudnymi sytuacjami właśnie w taki sposób-niewinny zdawałoby się. Czy naprawdę pomaga? Złudnie-jak najbardziej. Kontrola nad jedzeniem-w końcu nad czymś, całe życie przecież nie ma się nad niczym kontroli, więc wreszcie jest! I ten upragniony spadek wagi. W końcu ktoś mnie zauważył-powiedział coś na mój temat! W końcu nie jestem niewidzialna! Fajnie! A jaka silna ze mnie „babka”-jedząc tak niewiele mogę jeszcze wyciskać siódme poty na siłowni-CZAD!
Czy, jak to jest w przypadku bulimii fajnie-mogę zjeść wszystko na co mam ochotę, aż zrobi mi się niedobrze i…wszystko zwrócić, żeby poczuć ulgę. Przed czym? Może przed ciężkim dniem w pracy, czy w szkole. Może pokłóciłam się z kimś bliskim i nie mogłam/em o tym nikomu powiedzieć, a może czuje jakieś dziwne napięcie w środku i chciałabym się go pozbyć…dlaczego nie zaspokajając tym samym swoje podniebienie chociaż na chwilę poczuć się wypełnioną wszystkimi smakami, po czym skończyć w toalecie pozbywając się wyrzutów sumienia, że się zjadło. Fajnie, prawda?
Bez liczenia kalorii, bez godzin spędzonych na siłowni, bez przyjaciół okazuję się niebawem, bez życia towarzyskiego, bez aspiracji, bez poczucia sensu istnienia, bez wiary we własne możliwości, bez celu.. bez nadziei. W obu przypadkach pozostaje jedynie lęk. Lęk przed przytyciem, obsesja. Cały plan jaki pozostaje w głowie to: co zjem lub nie zjem. Ucieczka. Może ktoś zauważy? Wszystko co do tej pory było atrakcyjne, ważne w życiu takich osób, schodzi na drugi plan, lub zostaje w ogóle wyeliminowane z życia. Co potem? Jak żyć? Czy żyć w ogóle? Po co żyć jeśli zostaje się samemu…
Nie ma reguły, nie ma złotego środka, nie ma znaczenia, czy dana osoba żyła w rodzinie pełnej ciepła i miała wspaniałe dzieciństwo i kochających rodziców, nie ma winnych. Bardzo duży wpływ na wyjście z choroby ma psychoterapia. Często długoterminowa, czasami nawet kilkuletnia. Wsparcie rodziny i najbliższych również nie pozostaje bez znaczenia.
Choć często osoby borykające się z zaburzeniami odżywiania odmawiają pomocy, jedynym wyjściem jest terapia. Podaje się również środki farmakologiczne pozwalające na lepszą współpracę z terapeutą. Omijanie tego tematu lub bagatelizowanie go może być tragiczne w skutkach zarówno wśród młodzieży jak i osób dorosłych. Bycie „normalnym” wcale nie jest takie złe:)